Idziemy I idziemy , I idziemy ciagle w dol , kurde a
ja juz mysle jak tu wylesc na gore potem , w sumie to droga ciezka ,
koleiny , wyboje , ale osobowka spoko mozna dojechac , moja krowka
nie da rady.
Doszlysmy po 10 minutach , kurde a tu jak w raju ,
Ranczo nad skarpa, do moza to jakies jeszcze 30 metrow , ale pionowo
w dol.Zapoznanie z jego zona Yoanne ona francuzka, jest jeszcze tam
Slowak, a potem doszedl jeszcze Martin ,on mieszka na innym
Campo.Mieszkal tez tutaj nad skarpa mial bude ,ale na swieta w
grudniu dwoch dupkow podpalilo bambusy I domek sie spalil.Teraz
koczuje raz tu raz tam , ale na przyszly tydzien ,wyjezdza juz do
francji.
Oni mieli wczoraj swiniobicie ,wiec bedzie jeszcze
wielkie gotowanie zupy , te swinie tutaj to te czarne z krotkimi
ryjami , u nas to atrakcja turystyczny na wsi , bo wyglada jak taki
maly tlusty dzik.
W pewnym momencie przychodza anglicy , starsze
malzenstwo , na zakupy.Radek choduje warzywa biologicznie , tu jest
wszystko u niego,taki rejon.Zakupy to chodzenie po polu I wybieranie
co ci sie podoba ,nastepenie zaplata , poczestunek woda, I pozegnanie
.
Ale teraz juz widze , co jest grane .Koledzy turysci
, carawaningowcy , krawaciaze, pulowerki,,,----
Ci ludzie na jakich wygladaja to wygladaja nic nie
chca wiecej od zycia tylko spokoju , ale oni gadaja jezykami
hiszpanski polski, angielski , francuski , slowacki, niemiecki nie
stanowi dla nich najmniejszego problemu, bez najmniejszego
zajakniecia prowadzimy rozmowy I to raczej nie w jezyku polskim ,
chociaz wiekszosc to polacy , tylko od czasu do czasu slychac od
Yoanne po polsku “dziekuje”a Wy????
Zupa, drugie danie , potem troche pracy na polu ,
siedzisz w skorzanych fotelach(nie pierwszej mlodosci) I patrzysz na
zatoke, morze slonce bananowce I inne” krzewy” rosnace u Radka
wolno, Za takie widoki gdzies tam w okolicy Cannes to ludzie placa
miliony ,za taki taras , za widok.A tu pole kosztowalo grosze ,
Chatka zbudowana , z czego popadnie , marmorow nie ma , ale sraczyk,
lazienka odzielnie, prysznic tez oddzielnie wszystko jest co do zycia
potrzeba, solary wala energie do baterii I zyc nie umierac.Potem
droga krzyzowa na gore , moje slodkie 3 kilo (Pizdusia) musze niesc ,
nie robi ani metra na swoich nogach , do gory ide dluzej, droga od
poludniowego zachodu , sloneczko wali jak cholera jakies 40 stopni,w
sloncu a tu grama cienia nie ma po drodze ,w koncu zalazlem po kilku
zadyszankach , I postojach do siebie pod campera.
tu dojechalem
Balkon Europy tak to zwa
u Radka
ta odpoczywa po meczacej drodze w dol
myslalem ze to pokrzywa
wolnosc Tomku w swoim domku
i Pizdus postanowil" bazylki" powdychac
Taraz 3 metry do skarpy
domek goscinny
i piekna przyroda tak zielono to nawet ogrod botaniczny nie ma
coraz to zieleniej wszystko to naturalne ziola lecznicze
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz