Siedzielismy na plazy w Lido degli przez 3 dni , turystow dosc duzo ,ale bez przesady , na campingu polski"" oboz pracowniczo-wypoczynkowy"" jechalismy tam zobaczyc kto jest , moze jakis znajomy z poprzednich lat , i nie spotkalismy nikogo.
Ale poobgladalismy ten polski wypoczynek pod dyrekcja pana Mariusza .
Nawet chcial nas zwerbowac na nastepny turnus , jedeny 1300 pln , za przejazd , 9 dni pobytu i wyzywienie , staral sie chlopina , pozniej spotkalismy jego uczestnikow tego piknikowania w sklepie, Goska powiedziala , menele z Gliwickiej , nie kazdy wie gdzie to jest , a wiec w katowicach .
Ale warunki w jakich spedzaja te urlopy to dla mnie katastrofa , i dla nic tez .
Przyczepy campingowe ,na stale stojace , na 2 lozkach , mozna normalnie spac , a na 2 to nawet nog nie rozprostujesz , towarzystwo naprane od rana do wieczora , Dyrektor stara sie aby , ludziskom bylo dobrze , do sniadania na zachete dostaja juz po szklanicy beltucha , coby im latwiej bylo przezyc i zalapac sie na nastepne pragnienie kartonikowe , ktore dalej musza juz ugasic z wlasnej kieszeni.Potem obiad i zas szklanica darmowki , no moze nie calkiem darmowki , bo juz niby zaplacone.I wiczorem powtorka z rozrywki, zas szklanica .
Dowiedzielismy sie , gdzie jest najtansze i najlepsze vino , informacja bardzo cenna jak dla nas .
Potem zmienilismy adres na Rosoline , postalismy moze ze 2 godziny ,i juz zaczynaja sie zjezdzac , znajomki , Wlosi , spotykamy sie z nimi juz od kilku lat , i ciagle w tym samym miejscu ,ale w roznych porach wiosny , lata i jesieni.Oni tam spedzaja kazdy weekend , wiec ze znalezieniem ich nie ma problema.Mala powitalna biesiada PEPE rzadzi tym calym towarzychem , sami wlosi i my .Zero innych narodowosci , teraz to juz tylko turysci urlopowi sa w drodze , a ci to campingi.
Malo kto stoi teraz juz na dziko , mysle w sezonie , ale to jakies takie stwory niewychowane ,nieplacace po 25 euronow za parcele , nie wspomne juz o personach.
po dwuch dniach dosc balangi , trzeba wracac do doma , i zas ostatnie nocki do Spilombergo
w rzekach brudna woda , polalo w gorach i to zdrowo, widzelismy te blyski przez dwie ostatnie noce .
Nasze panie wymyslaja jakas nowa rute do jazdy , nie wiem co jest grane , ale ta droga jeszcze nigdy nie wracalem
przez te mosteczki , hmmm cos tu nie pasi
po drodze ,a do przejechania mamy tylko 160 kilosow , lapiemy sie na maly deszczyk
Kawa na palcu zabaw , wracaja mysli o mlodosci i Goski dupsko chce sie hustac
Kolarzy tez spotykamy , temperaura wali w gore , a wilgotnosc na 100%
mysle kurde gdzie ja sie tu pcham , nie lepiej zrobic nawrotke do hiszpani???
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz