11 czerwca 2014

rano okolo 8 wstawanko i wyjazd noc minela spokojnie , jedziemy do Wloch , na druga strone okolice Choggi.
630 kilosow z tego polowa to autostrada , 37 baksow zaplacili my ,ale nie ma mozlowosci przejechania tej odleglosci przez Alpy , w jeden dzien , krajowkami.




 po drodze mnostwo camperow , ale gdzies zegnanych , daleko od wody , na takich cyganskich pastwiskach , juz moge powiedziec Lazury niech mnie w dupe pocaluja , ja wracam do Hiszpani .


 po drodze na autobanie spotykamy takie cos , glosne to jak helikopter jedzie ponad stowe .


jest ich 4 sztuki , co mie sie podoba , to strasi siwi panowie z mlodymi dupencjami ,

swoje pasztety i salcesony zostawili w domu .

 okolo 18,30 jestesmy w Lido degli Estensi , jedziemy na nasz wiadomy platz postojowy
potem spacer , czy cos sie zmienilo od wrzesnia ???

tak przybylo Turystek, wszystkie sklepy potwierane , ----- bylismy tu z Romciem we wrzesniu to miasteczko juz spalo , ale plaze maja piekne i nie ma "No Camping"

 Duzo turystow z polski

 a niektore lanie na lowach , idac i nic nie gadajac , to mozna rozne rzeczy uslyszec hahahahah


a na takiego przez slonce spalonego starego pajaca jak ja , nie zwracaja uwagi , wiec sie duzo slyszy i mozna duzo zaobserwowac

Brak komentarzy: