18 stycznia 2014

 Pobudka o 8 rano, koscielny tak napiepszal dzwonkami ze musialem wstac , a wiec piesek zaraz sikanko, i na tym koniec.Myslalem ze pojdziemy na spacer , ale po sikaniu byla tak przemoczona przez deszcz ze pisia zrezygnowala ze zwiedzania miasteczka.
Moze i dobrze (byly kurczaki z rozna)
 Jarmark , troche mniejszy niz we wrzesniu ,no ale wiadomo descz i zimno.
 Owoxow , lwiatkow pelne stragany , ceny przystepne.

Rupieciarni tez nie brakowalo ,w sumie mozna wszystko bylo kupic
 Okolo 10 wyjechalem, mialem zostac do niedzieli ,ale przy tym deszczu nie ma sensu.
Po drodze raczej tylko kropilo nie bylo tak zle , stanawszy kilka razy w sklepach (dla orientacji cen)
pedzilem dalej i inni tez ,ale w druga strone (Jesolo Lido)

Te Makarony to jednak brudasy w kazdej zatoczce smiecie
A tej 500-tce sie za szybko jechalo na zakrecie.
I jak zwykle nawigator spi , dlatego dzisiaj zrobili my tylko 300 kilometrow , wczoraj  480.
Spalanie jutro fotne lezy przy 8,9l/100 km.
Dzisiaj spanie pod centro Comerciale Il Gigante, faktycznie potezne ,

Brak komentarzy: